James Carter Organ Trio
Gdyby sztukę Jamesa Cartera chcieć zdefiniować tylko jednym słowem, określenie „wszechstronność” byłoby tym najbardziej adekwatnym. Jego nieprawdopodobne umiejętności pozwalają mu wypowiadać się w każdym możliwym stylu – od jazzu tradycyjnego spod znaku Sidneya Becheta, poprzez swing, różne odmiany bebopu, blues, funk-jazz, po ethnic, free i syntezy jazzu z muzyką klasyczną (np. album „Caribbean Rhapsody”, nagrany w 2011 wspólnie z orkiestrą Sinfonia Varsowia).
Podobnie jak niegdyś Mingus czy Davis, Carter nie uznaje podziału jazzu na gatunki, co więcej, prezentuje wobec niego postawę „ahistoryczną”, traktując dawne style jako muzykę wciąż aktualną, żywą, posiadającą ogromny potencjał, który można wykorzystać na wiele sposobów.
Obecnie ma status jednego z najbardziej charyzmatycznych wirtuozów, grającego na wszystkich możliwych odmianach saksofonu – od sopranowego po basowy. Twórczo wykorzystuje walory brzmieniowe egzemplarzy rzadkich i zabytkowych (z lat 20. i 40.), pochodzących z jego bogatej kolekcji, chętnie sięga również po klarnety i flet. Eksperymentuje z różnymi rodzajami ustników, stroikami, czasem stosuje odrobinę elektroniki – barwa i ekspresja, zawsze współgrające ze sobą, to dwa kluczowe elementy jego muzyki.
Sposób traktowania tradycji pokazał już na debiutanckim albumie „JC on the Set” (1994) i rozwinął na „Conversin’ With The Elders” (1996), gdzie wykonał utwory zarówno klasyków, jak i nowatorów jazzu: Buddy’ego Tate’a, Benniego Motena, Lestera Younga, Parkera, Coltrane’a czy Anthony’ego Braxtona. Nagrany ze smyczkami „Gardenias For Lady Day” (2003) to z kolei hołd złożony Billie Holiday (Carter gra tam w stylu Lestera Younga i Bena Webstera). Przez następne lata nagrywał kolejne albumy z udziałem wybitnych muzyków (m.in. Davida Murraya, Jamesa Blood Ulmera, Craiga Taborna), zyskując uznanie kolegów po fachu, publiczności i krytyków. Często, szczególnie w latach 90., bywał zapraszany do współpracy przez znakomitych artystów, reprezentujących różne opcje jazzu. Występował i nagrywał z m.in. Bennym Golsonem, Herbiem Hancockiem, Wyntonem Marsalisem, The World Saxophone Quartet, Art Ensemble of Chicago, Lesterem Bowiem, grupą Medeski Martin & Woods, Marcusem Millerem, Dee Dee Bridgewater, a nawet Gingerem Bakerem; nagrał też album ze swoją kuzynką, wybitną skrzypaczką jazzową Reginą Carter („Motor City Moments”, 2000).
Płyty zarejestrowane przez Cartera, aczkolwiek znakomite, nie dają pełnego wglądu w jego możliwości. Prawdziwych skrzydeł dostaje na koncertach. To właśnie wtedy ujawnia swoją prawdziwą naturę. Jest typem ekspresjonisty. Gwałtownego, zadziornego, uwielbiającego „jazdę po bandzie” – kiedy słuchaczom wydaje się, że „doszedł do ściany”, robi w niej wyłom i podąża naprzód. Posiada nieprawdopodobną siłę zadęcia – jego instrumenty ledwo wytrzymują potężny napór powietrza. W obrębie naturalnej skali instrumentu działa zwykle tylko przez chwilę, szybko przechodząc w najwyższe rejestry, a potem dalej i dalej, aż do poziomu gwizdu, szmeru, szumu. Katalog stosowanych przez niego środków jest imponujący. Wprowadza tryle, różne rodzaje wibrata, glissanda, growl, przedęcia, mutifoniki, niestandardową artykulację (np. „cmoknięcia” ustnikiem), efekty dźwięko- i mowonaśladowcze, „gra” powietrzem, klapami, łączy brzmienie saksofonu z głosem, drąży wąskie obszary między półtonami. Warto pamiętać, że przy całym szaleństwie zachowuje duże poczucie humoru i dystans do własnej osoby, choć swoją sztukę traktuje niezwykle serio.
– Bogdan Chmura
Skład:
James Carter – saksofony
Gerard Gibbs – Hammond B3
Elmar Frey – perkusja
